czwartek, 7 stycznia 2016

Rozdział 10

 Śmierciożercy rzeczywiście ich zostawili, ponieważ podróż minęła bez problemu nie licząc tego, że spadła ulewa. Ubrania przyklejały im się od wilgoci do ciała. Na niebie nic nie było widać. Gdy dotarli pod mury Hogwartu, czekali na nich dyrektor szkoły, Albus Percival Wulfryk Brain Dumbledore, opiekunka Gryffindoru, Minerva Macgonagall i opiekun Raveclavu, Filius Filtwick. Nie byli mokrzy, ponieważ trzymali parasolki, mimo, że mogli schować się pod murek zamczyska. Pod zamczyskiem stała tylko zmartwiona Poppy Pomfey, szkolna pielęgniarka.
 Gdy wylądowali bezpiecznie przed kratami, kraty same się otworzyły. Gryfoni i Krukonka byli przemoknięci do suchej niktki i zziębnięci.
- Poppy, zaprowadź ich do skrzydła, z łaski swojej. - odwrócił się Dumbledore w stronę pielęgniarki. - My zaraz przyjdziemy.
 Pomfey wskazała machnięciem ręki, aby szli za nią. Miotły zostawili obok wejścia do szkoły. Gdy byli u skrzydła szpitalnego, na jednym z łóżek leżał Draco.
- Cześć. - powiedział na przywitanie.
- Dzięki za wszystko, dosłownie! - od razu powiedziała Ginny.
- To nic takiego, serio. - odpowiedział.
- Harry i Ron są ci coś winni. - popatrzyła surowo na chłopców Hermiona.
Wystąpili. Nieśmiało przeprosili, ale Ślizgon i tak tylko machnął ręką. Pielęgniarka przyniosła czyste i suche ubrania, w które mieli się przebrać. Następnie położyli się do łóżek. Hermiona została posadzona pomiędzy Lunę i Dracona. Obok Dracona była ściana i Hermiona. Dostali leki oraz ciepłą herbatę z imbirem lub jaśminem - na życzenie.
- Draco, co mu powiedziałeś, temu swojemu ojcu? - spytał Neville.
Po tym pytaniu wszyscy pokiwali na znak głowami i skierowali swe ślepia ku niemu, jagby był jakimś bohaterem. Jego inne uczynki z tamtych lat zostały zapomniane dzięki tym wyczynom? Sam on nie wiedział
- Napewno musiałem was trochę poobrażać, aby ojciec mi uwieżył. - zaczął. - Mówiłem, że nie mogłem z wami wytrzymać więc chciałem uciec. Ruda Weasley i PomyLuna wymyśliły głupie "warty" i był problem z ucieczką. Kiedy Potter, Weasley i Longbotom zauważyli w coś w krzakach. I tak nie miałem szans, ponieważ 1 na 3 to wogóle... Dostałem drętwotą, Usłyszałem "Jak się obudzisz, nas nie będzie i oberwałem w brzuch". Obudziłem się w tym głupim dębie. Tłumaczyłem, że nie wziąłem tej nowej ze sobą, ponieważ byłaby większa szansa, że mnie złapiecie. Napaplałem jeszcze trochę, że coś tam o hańbie krwi, a on mi uwieżył.
- To jest prawdziwy ślizgon! - parsknął Ron.
- Ale czy on jest już prawdziwym? - spytała Luna. - Ślizgoni chronili by własną skórę, a nie kilka a szczególnie to wrogów, to znaczy byłych wrogów.
Twarze uczniów skierowały się na podłogę. O to zapadło pytanie: "Czy Draco jest prawdziwym Ślizgonem?" Ciszę tą przerwały głosy podbiejących kroków. Byli to goście odwiedzający. Wsród nich byli: Fred, George, Pravati, Lavender, Cho, Seamus, Dean i o dziwo Pansy. Pansy podeszła do łóżka Dracona i zaczęła głaskać jego ręke. Reszta podbiegła do pozostałych łóżek i zaczęli gorącą duskusję. Draco po cichu rozmawiał z Pansy siedzącą na skraju łóżka, aby reszta ich nie słyszała.
- U mnie naprawdę jest OK. - ciągle powtarzał.
- Pewnie był to dla ciebie koszmar być z nimi! I jeszcze im pomagać... Brr...
- Ja tam wytrzymałem.
- Ale dlaczego nie zostałeś tutaj? Tylko poszłeś z Gryfonami uratować szlamę, Longbotoma i PomyLunę? Ja tego nie rozumiem.
- Nie każdy wszystko musi rozumieć. - wycedził. - Ale ja do ciebie mam jedną sprawę.
- Mi wszystko możesz powiedzieć!
- Od paru tygodni nie czuję tego, co było kiedyś. - zaczął łagodnie. - Napewno to nie przez Gryfonów, ale... Coś, po prostu nie mogę być z tobą i mam nadzieję, że to rozumiesz!
- Więc jeśli tak, to... Ja chodzę z Blaise'm! - płakała. - Z nami koniec!
Wybiegła z płaczem ocierając łzy o szatę.
- Wow, co jej powiedziałeś? - spytał Seamus.
- Ona uważała, że niby jesteśmy w związku. Ja nic nie czułem, zerwałem i już. - zaśmiał się.
Tak jak on, to i reszta zaśmiała się. Odwiedzający mieli prezenty w stylu słodyczy, bądź kwiatów. Draco nie dostał nic. Jednak, kiedy wszyscy rozmawiali, Fred wyjął z wielkiego koszyka lukrowe pióro o smaku Toffi zapakowane folią i wstążką i rzucił Malfy'owi.
- Masz, należy się. - powiedział tylko.
- Dzięki. - odpowiedział, ale go wkurzało, że niby jest bohaterem.
Zrobił to tylko dla jednej osoby. Dla Hermiony Granger.
Pani Pomfey i tak kazała już wszystkim gościom iść. Po gościach wstąpili dyrektor szkoły, Dumbledore, profesor Macgonagall i profesor Filtvick. Pomfey poszła za nimi. Usiedli na wolnym łóżku. Mieli opowiedzieć ze szczegółami od początku do końca całą historię. Długo im to zeszło, ponieważ za oknami było ciemno. Pielęgniarka oceniła, że Luna oraz Ginny mogą pójść, ponieważ zadały najmniej obrażeń. Neville był trochę torturowany, ale i tak nalegała, aby został. Harry i stoczył okrutną wojnę ze śmierciożercami w Dworze Malfoy'ów, w powietrzu i na wojnie w lesie. Hermiona była torturowana a Draco był bardzo zmęczony i niby mieszało mu się w głowie - tak uważała pielęgniarka. Kiedy Luna, Ginny, Dumbledore, Minerva i Filvick oraz Poppy wyszli, reszta mogła spokojnie zapaść w sen. Neville z Ronem szybko zasnęli, Harry wpatrywał się w sufit - pewnie nad czymś rozmyślał. Hermiona ciągle nie mogła zasnąć, ale Draco wpatrywał się w niej ciemne, piękne, piwne oczy.
- Czy tylko ja tu nie mogę zasnąć? - spytała
- Nie tylko ty. - odpowiedział za Dracona Harry. - Po tym całym zdarzeniu trudno jest poukładać myśli.
- Z tym to i ja mogę się zgodzić, Potter. - poprarł go i się uśmiechnął.
Harry miał łóżko naprzeciwko Hermiony. Obok niego jest Ron, ale on śpi jak kamień. Neville jest na drugim końcu, ponieważ był naprzeciwko Luny, która poszła do swojego dormitorium.
- Ostatnio cierpię na bezsenność. - szepnęła dziewczyna.
- Jak któryś z nas wyjdzie, poproś, aby poszli do biblioteki. - zakpił Draco.
- Wiesz, że to miałam na myśli?
- Zdumiewające... - parsknął Gryfon.
- Weź się nie obrażaj! - zawołała do Harry'ego. - Wiem, co myślisz, ale nie ważne, chyba wiesz. Przyzwyczaisz się.
- Mam nadzieję... - odpowiedział.
- Ale do czego? - spytał Malfoy
- Nieważne. - zaśmiała się. - Ja chyba pójdę do Pomfey na coś na bezsenność. Zaraz wracam.
Wstała z łóżka szpitalnego. Harry i Draco zostali sami, nie licząc śpiącego Nevilla i Rona.
- O co ci chodzi? - spytał Malfoy.
- O coś napewno, Malfoy. - odparł.
- Jak widać, stosunki między nami są takie same.
- Ale 1 osoba przez ciebie najbardziej się zmieniła.
- Pff... Kto niby?
- Weź przemyśl, półgłówku.
- Niee... Ty chyba żartujesz, Potter!
- Nie, nic nie żartuję.
- No chyba tak.
- Hermiona się w tobie kocha, a ty w niej i co?
- Co? - zawołali jednocześnie Hermiona i Draco.
Hermiona weszła z panią Pomfey, która trzymała łyżkę i jakąś butelkę.
- Połóż się skarbeńko, już niedługo zaśniesz jak ci dwaj chłopcy! - rzekła pielęgniarka. - Potem przyniosę jeszcze ciepłe kocyki.
Hermiona posłusznie położyła się i wzięła łyżkę brązowego eliksiru. Wzdrygnęła się, ale jej powieki zaczęły być ciężkie. Była także oszołomiona jak Draco.
- Dlaczego ta uważasz? - ziewnęła Hermiona.
- Nie widać? - spytał Gryfon. - Widziałem, jak się mizialiście, jeszcze ta głupia szkatułka, a wasze rozmowy są o wiele inne niż kiedyś. Zmieniło się, widać. nic nie musicie oszukiwać.
                                                                 (...)
- Pansy, weź się uspokój! - powiedziała Milicenta. - Wiele jeszcze będziesz miała!
- Ty chyba nie wiesz, jaki Malfoy, jest idealny! - rzuciła. - Wszystkie się w nim kochacie i teraz będziecie do niego zarywać, ja to wiem.
- No i co z tego? - odparła Tracey. - Ja ostatnio zerwałam z Zabinim, więc może być twój.
- Crabbe i Goyle jeszcze nie mają drugiej połówki. - zakpiła Dafne.
Dziewczyny się roześmiały, ale Pansy ciągle była naburmuszona i siedziała na skraju łóżka.
- Dobra, wyluzuj. - odparła Dafne. - Znasz moją młodszą siostrę? Obecnie jest w czwartej klasie.
- Jeny, nie pomyślałam o tym Dafne! Wielkie dzięki. - podziękowała Pansy.
- Co zamierzasz zrobić? - spytała Tracey.
- Oczywiście wezmę od Weasley'ów eliksir miłosny, a Draco potem bez jego użytku mnie znów pokocha, a twoja siostra musi się od niego odczepić.
- No nie wiem. - odparła Dafne. - Astoria jest chyba z 3 razy sprytniejsza niż jakikolwiek ślizgon, jest nieznośna.
- Jaki kolwiek, to masz namyśli Goyle? - spytała Parkingson. - Ślizgoni przecież są sprytni, a najsprytniejszy to Draco. Będzie trudno, ale dzięki mej chytrości oraz ambicji dam radę. Spryt zostawiam na później.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny rozdział za nami! Dzisiaj troszkę krótszy. Co będzie między Harry'm, a Dracon'em?  Co naprawdę zamierza Pansy? A co będzie z Astorią? Wiele pytań można zadawać.
Ja zapraszam do udziału w ankiecie, która jest na samym dole bloga oraz do komentowania - komentowanie daje autorom siły oraz wenę.
~~Lunatrix Malfoy

2 komentarze:

  1. Wcześniej polubiłam na fb a teraz komentuje
    Ciekawy rozdział ;)
    Sugestie: McGonagall, Pomfrey
    Szablon boski no ale to już wiesz <3
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj chciałabym zaprosić cię do nowego potterowskiego spisu, który ma za zadanie zebrać wszystkie tworzące się blogi.
    Mam nadzieję, że wpadniesz i się zapiszesz. :D
    http://potterowskispis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Mia Land of Grafic