wtorek, 12 stycznia 2016

Rozdział 11

  Był ranek. Hermiona zasnęła jak kamień a jeszcze ciągle spała. Ron i Neville już dawno wstali. Draco podrzucał zielone jabłko a Harry znów wpatrywał się w sufit. Przyszła Ginny z Luną. Przywitały się z Draco skinieniem głowy i podeszły do chłopców. Zaczęły coś szeptać, ale niestety nie było tego słychać.  Wiele by dał, aby słyszał te szepty. Co jakiś czas patrzyły na niego z chłopcami, ale jeśli uzyskali kontakt wzrokowy od wrazu się odwrócili. Hermiona ciągle spała. Na stoliczku nocnym stała butelka i łyżka, którą trzymała wczoraj pani Pomfey. Malfoy wyjął z szafki pióro cukrowe o smaku Toffi, które dostał od Freda. Miał nadzieję, że cała paczka ślizgonów nie uwierzy, że pomagał gryfonom. Miał nadzieję, że uwierzy w te kłamstwo powiedzione do ojca. Nie rozumiał jeszcze jednego. Dlaczego Pansy aż tak przeżyła to rozstanie? Wiedział, że kłamała, ponieważ by się nie jąkała. Jak ma jakiś problem, płacze albo czasem jak kłamie to się jąka. Wtedy chyba płakała, ale mogła też kłamać. Czyli nie chciała się rozstawać, a z Zabinim to kłamstwo. Chciał cofnąć czas, albo się rozdwoić lub zapomnieć o wszystkim. Zaczął ssać pióro. Potem przyszli jeszcze Dean i Seamus dać lekcje. Niestety, mimo tych wszystkich wydarzeń to Snape zadawał najwięcej. Nawet, jeśli by była wojna, on mimo to zrobiłby lekcje, zadał wypracowanie i trudny projekt. Co więcej mówić? Dużo osób zna Snape'a.
- Eliksir Rozpaczy? - spytał Ron. - O co chodzi?
- Mamy opisać jego działanie i sposób przygotowania oraz jak działa, jeśli spożyję ją jaka kolwiek osoba. - odpowiedział Dean.
- A jak działa? - dopytał Neville.
- Osoba myśli o złych rzeczach i o śmierci dopóki nie da się jej antidotum. - odparł Seamus. - To w pigułce, a całe wypracowanie o tym eliksirze na 2 i pół pergaminu!
Hermiona podsłuchiwała, ale udawała, jakby spała. Osoba myśli o przykrych rzeczach i o śmierci. Snape zawsze zadawał prace takie, jakie czuje teraz uczucia lub co myśli. Przykładem jest to, kiedy był na zastępstwie na Lupinie, zrobił nam lekcje o wilkołakach i dużo zadał, a potem się okazało, że sam Lupin nim jest. Więc dlaczego eliksir rozpaczy? Ktoś go spożył? A może komuś chce dać? Może jest jakaś osoba, która bez tego eliksiru jest taka? Musiała się dowiedzieć. Nie wiedziała dlaczego, ale właśnie coś czuła, że musi.
- Zielarstwo. - powiedział poważnym, ale śmiesznym tonem Seamus. - Na następnej lekcji będzie sprawdzian z Trzepotek! Każdego sprawdzę! Żadnych piór, żadnego pisania! Tylko wiedza na temat Trzepotek.
Starał się przedzrzeźniać profesor Sprout. Wyszło mu dobrze. I tak wszyscy się śmiali. Draco zauważył u Hermiony tłumiący śmiech.
- Ktoś tu wstał. - zagadał.
Gryfonka otworzyła oczy i usiadła na łóżku.
- Z wami nie da się spać. - zaśmiała się.
- Ty to napiszesz na 5 stron o eliksirze rozpaczy! - krzyknął Ron.
- Jestem tylko ciekawa, dlaczego Snape zadał ten eliksir?
- No abyśmy mieli zadane? - pokiwał Harry.
- Serio? Wy nic a nic nie rozumiecie ani nie zauważyliście?
- No, ale co? - dopytał Dean.
- Nawet ja to zauważyłem. - powiedział Draco patrząc w ścianę. - Mamy tu przykład ślepych Gryfonów.
- Zamknij się Malfoy! - odparł Ron
 Mu na tym zależało. Być jak dawniej, aby wszycy zapomnieli o jego czynach z wyjątkiem Hermiony. Dyskusję zakłuciła Pomfrey wchodząca do skrzydła szpitalnego. Szła w kierunku Dracona. Po krótkiej z nim rozmowie i zbadania stanu "choroby" i zmierzenia pulsu pozwoliła mu już jutro wrócić do dormitorium. Następnie sprawdziła resztę. Ron i Harry mogli wyjść jutro bądź za dwa dni. Neville musiał odczekać od 2 do 5 dni. Hermiona miała zmienny stan, więc nie okreslono jeszcze ile zostanie, ale wiadomo było, że zostanie długo.
- Nie mogę teraz wyjść? - spytał Malfoy.
- Skarbeńko, nie jestem pewna, ale dam ci parę leków i już może za parę minutek będziesz mógł opuścić skrzydło szpitalne. Poczekaj sekundę, słonko.
 Obruciła się z uśmieszkiem w stronę wielkiej szafy. Otworzyła ją, a tam było pełno buteleczek, butelek, płynów, małych kociołków które się dymiły, łyżek i wiele rozmaitych rzeczy. Na samym dole były suche ubrania dla pacjentów. Pokierowała palcem na jednym z tych rzędów i wyjęła jedną, dużą butelkę, łyżkę i jedną, małą buteleczkę o tej samej zawartości, co ta duża. Podchodzi do Dracona i wkłada mu łyżkę do ust. Skrzywił się na początku, ale później odtrzasnął się.
- Pamiętaj, 3 krople rano, 5 popołudniu i 2 wieczorem. - ostrzegła. - przez mniej więcej dwa tygodnie. Jak już miną dwa tygodnie, butelkę mi oddaj.
- Dobrze. - odpowiedział i schował zawartość do kieszeni spodni i zaczął chować rzeczy.
- Proszę pani, mam pytanie. - odezwała się Hermiona.
- Tak słoneczko?
- Tu są różne eliksiry w tych małych kociołkach. - zaczęła Hermiona. - Ale, ja tam dosrzegam i czuję nie tylko eliksiry do uleczania, ale też widzę w małej fiolcę venitaserum, eliksir miłości i przykryty kociołek, to eliksir rozpaczy.
Gryfoni dziwnie popatrzyli na Hermionę. Pielęgniarka była sszkowowana.
- Widać dym i jest niedokładnie przykryty - odpowiedziała Hermiona.
- Na brodę Merlina! - skierowała się ku szafy.
- Po co pani trzyma te eliksiry? - spytał Seamus.
- Przechowuję niektóre za profesora Snape'a. Czasem pomagają w leczeniu.
- Jak!? - dopytał Harry
- Nie bądźcie zbyt ciekawscy słoneczka. Słonko, tutaj mam twoje wyschnięte ubranie. Najmniej przemokło.
- Dobra. - mruknął i wyrwał szatę z rąk pielęgniarki.
 Nie chciał być w dormitorium, ale nie chciał być wśród wścibskiego Pottera. Skręcił tylko, jak każdy uczeń, ponieważ tędy zaczyna się droga do dormitorii, ale resztę drogi szedł prosto. Czasem skręcił, raz w prawo. potem lewo, lewo, prawo... Szedł. Chciał się pozbyć ostatnich wydarzeń. Po co szedł do tego dormitorium gryfonów? "Czy Hermiona jest w bibliotece"? Co on sobie myślał!? Ech...
 Nagle uderzył się w głowę o posąg przy zakręcie. Wtedy stanął. Pocierał się w głowę i starał się zoriętować, gdzie obecnie się znajduję. Było to obce miejsce. Nagle się obrócił. Znikąd pojawiły się ciężarne drzwi. Znikąd? Hmm... Postanowił wejść. Popchnął ręką ciężarne drzwi, a tam zobaczył tylko mały błysk światła. Raziło go piekielnie w oczy. Rzeczy zarzucił na ramię, zaczął zasłaniać się przed promieniami ręką, wciąż trzymając się za głowę. Błysk ustał. Powoli odsunął rękę, którą się zasłaniał i zaczął wchodzić do pokoju. Robił kroki powolne. W powietrzu zaczęły unosić się różne zapachy. Gdy dokładnie się rozejrzał, zobaczył pokój. Była tam szafka, stół. eliksiry i kociołki i... postać.
- Kim jesteś? - spytał.
Postać nie odpowiedziała.
- Kim jesteś? - powtórzył.
Osoba zaczęła być bardziej wyraźna. Była jasna. Można było u niej zauważyć jasną, białą suknię i tak jagby złote, długie i lekko kręcone włosy. To na rzekę Styks, na Bang Gringota i inne takie nie była to Luna. Wyglądała na wyższą i starszą. Posiadała jeszcze rumiane usta, zgrabny nos i oczy. Oczy. Oczy były identyczne jak u Hermiony. Draco zaczął być niecierpliwy mimo, że miał przed sobą piękność.
- Odpowiesz mi? - dopytał.
Kobieta machnęła ręką i pojawiła się misa. Machnęła ponownie ręką, ale w drugą stronę. Pojawiła się niezwykle jasna woda. Podniosła najbliższą butelkę koloru ciemnej krwi i zaczęła wlewać do naczynia. Woda na chwilę zmieniła kolor na różowy, ale znów była jasna, ale nie tak, jak wcześniej. Podeszła do szafki i podniosła z dna brązowe pudełko ze złotym zamkiem. Miała w tej samej ręce mały złoty kluczyk. Był ozdobiony smokiem i różami ze złota. Z najwyższej półki wzięła buteleczkę. Podeszła do stołu. Gdy wlewała zawartość butelki, wyglądało to jakby tusz został przypadkiem do kubka wody. Otworzyła pudełeczko przy pomocy kluczyka, a tam był złoty pył. Zgrabnie posypała pyłkiem wodę, a on delikatnie i powoli opadał na dno bądź zostawał jeszcze na talii wody.
- Co robisz i kim jesteś?! - zaczął się niecierpliwić.
Osoba popatrzyła na niego. Uśmiechnęła się swymi ustami. Hermiona ma takie usta.
To nie może być ona. Postać jest starsza i wyższa. Ale... Jak?
Kobieta robiła kółka wokół misy a jej zawartość zaczęła się obracać zgodnie z ruchem obrotu jej dłoni. Podniosła średnią pustą butelkę i nalała do niej zawartość.
- Nie mogę powiedzieć ci kim jestem. - powiedziała. - Musisz zrobić to, co powiem, dobrze?
- Ale...
- Tak czy nie?
- Dobra, tylko...
- Świetnie! - kobieta się uśmiechnęła. - To jest mój wymyślony eliksir. Spokojnie, on działa. Jeśli nalejesz sobie zawartość na czoło, będziesz mógł zobaczyć przyszłość taką jaką pragniesz, takiej, której nie chcesz za nic na świecie oraz przeszłość jak byłeś małym brzdącem. Najlepiej użyj to, jak będziesz kładł się spać. Nikomu o tym spotkaniu nie mów i nie dawaj nikomu tej butelki! Dzięki niej możesz ocalić świat. A ten złoty pyłek na który się przyglądałeś, to pył wychowany przez mojego kolegę. On może leczyć rany jak się go zmiesza z wodą i poleje na miejsce rany, może powodować senność jak osoba powącha zapach a może nawet spowodować prawdziwe zauroczenie przy eliksirze miłosnym. Dam ci tego tylko saszetkę. Wykorzystaj mądrze. Możesz ocalić świat lub jedną osobę.
- Rozumiem, ale...
- Nie ma czasu na wyjaśnienia! Musisz iść. Już!
- Nie! Chce...
- Już!
Kobieta podniosła rękę a on i tak upadł. Znalazł się przed ścianą.

2 komentarze:

  1. Ciekawy rozdział ;) i coś się dzieje :D
    *zakłóciła *obróciła :)
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    zapraszam do mnie na niespodziankę :D
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Mia Land of Grafic