środa, 20 stycznia 2016

Rozdział 13

- Wreszcie się obudziłaś! - usłyszała głos. Głos Harry'ego.
- Co, co się stało? - wyjąkała.
- Obudziła się? - usłyszała kolejny głos.
- Tak proszę pani! - odpowiedział Harry.
Podbiegła do niej pielęgniarka.
- Słoneczko, jak się czujesz?
- Ja? Napewno nie jestem aż tak zmęczona, jak wczoraj...
- Jakie wczoraj! - przerwał jej Neville. - Spałaś chyba z cztery dni!
- C-c-c-co!? - jąkała z zdziwieniem.
- Nie wiem, jak to się stało, stało skrarbeńko, naprawdę! - powiedziała. - Przyjdzie zaraz Dumbledore, mam nadzieje, że nie przeszkadza ci to.
 Przyjdzie profesor Dumbledore i przy wszystkim będzie musiała opowiedzieć o swoich snach. Czasem naprawdę nie nawidziała swojego życia.
- Mogę, być sama? - spytała.
- Tak tak! - odpowiedziała pielęgniarka. - Twoi przyjaciele przez ten czas zostali zwolnieni, oraz pewien uczeń, jak tam mu... Draco! Draco chciał ciebie widzieć.
- Chciałabym z nim na osobności porozmawiać, dobrze? - zerknęła na Harry'ego i przyjaciół.
- Oczywiście! Słyszeliście swą przyjaciółkę? Zobaczycie się z nią później.
 Harry, Neville i Ron popatrzyli na siebie. Z grymasem opuścili skrzydło. Po chwili wszedł ślizgon. Pięlęgniarka zamieniła z nim parę słów, podał jej pustą buteleczkę i podbiegł do Hermiony.
- Martwiłem się o ciebie! - zawołał i usiadł na łóżku.
- Ślizgon troszczący się o Gryfonkę. - zaśmiała się.
- Jakie miałaś sny? - spytał.
- Pierwszy to był z tobą. - zaczęła. - Siedziałeś na swoim łóżku. Pytałeś mnie, czy bym wolała ocalić świat czy osobę którą kocham. Nie potrafiłam odpowiedzieć, więc zadałeś drugie pytanie. Zabiłamby przyjaciela, czy tą osobę. Odpowiedziałam, że ta osoba by przeżyła. Potem mówiłeś coś o czasie, w powietrzu uniosło się coś jasnego i się obudziłam. Byłam bardzo senna. Dostałam śniadanie w postaci papki, ohydnej herbaty i butelki z lekarstwem. Po tym śniadaniu śniłam o czymś zupełnie innym. Ulica była mroczna i mglista. Czułam, że coś mnie obserwowało, ale nic nie było. Zaczęłam iść prosto do...
- Mojego domu? - przerwał.
- Tak! Skąd wiedziałeś?
- U nas zawsze się wydaje, że ktoś cię obserwuję. Nasi przodkowie zrobili to, aby osoba, która przechadza się wokół naszych terytorium i trochę dalej czuła strach. A wogóle, u mnie zawsze jest mgliście.
- Aha. Opowiadać dalej?
- Tak.
- Więc podeszłam do ciężkiej bramy na której było napisanie starannie, srebnymi literami "Dwór Malfoy'ów". Brama sama się otworzyła. W wielkich drzwiach czekał na mnie twój tata. "Posłuchałaś mnie." powiedział i uśmiechnął się szyderczo. Kazał mi iść za nim. Nie muszę ci opisywać wystroju domu i ten teges?
- Posągi, obrazy, wszystko staranne i ozdobione, a niektóre rzeczy są złote?
- Tak!
- Opowiadaj dalej. - poprosił.
- Szliśmy po schodach i skierował nas do sali z wielkim stołem i wielkimi krzesłami. Przeprosił za przerwanie uczty, powiedział, że mamy gościa i poprosił lokaja Jana o moje wykąpanie i odzienie.
 Draco zaczął mieć nieprzyjemny gest twarzy.
- Szłam za nim za kolejnymi schodami. - kontynuowała. - Zaprowadził mnie do chyba śnieżnej łazienki.
- A, tej. - mrukął.
- Wyjął szampon w złotej tubie, płyn do kąpieli i mydło w srebnej tubie. Następnie podszedł do szafy i wyjął trzy ręczniki koloru złotego, srebnego i czarnego. Poinformował mnie, że mam półgodziny na umycie się. Potem przyniesie mi jakieś ubranie. Nalałam wody do tej wanny. Dotknęłam ją palcem. Była przyjemnie ciepła. Potem weszłam całym ciałem i się obudziłem.
 W skrzydle uniosła się cisza.
- Miałem podobne sny.
- Przepraszam, "sny?
- Jednego dnia śniło mi się, że ojciec opowiadał mi o propozycji tobie złożonej. Drugiego dnia rozmawiałem z tobą. Trzeciego była uczta. W jej trakcie ojciec na chwilę opuścił swoje miejsce. Gdy składałem lokajowi, jakie chcesz zamówienie, pojawiłaś się ty.
- Czekaj, rozmawiałeś ze mną?
- Tak. Było coś o zagładzie i prosiłem, abyś przyszła do dworu, bo możesz mi pomóc.
- Ale w czym?!
- Tego nie wiem.
 Ponownie pojawiła się cisza.
- Te sny napewno nic dobrego nie znaczą. - przerwała ciszę Hermiona.
- Na 100%.
- Mam pomysł Draco.
- Jaki?
- Pójdź do biblioteki i wyporzycz sennik, byle dobry! - poprosiła.
- Taki ze złotą obnążką i zakładką w krztałnie księżyca?
- Może ten...
- Moja prababka taki miała. Wiedziała z pamięci, co znaczą poszczególne sny. Ja raczej nie mam tego talentu.
- Wyporzycz go! Ten będzie dobry!
Nagle do skrzydła wszedł profesor Dumbledore z pielęgniarką i opiekunką domu Gryffindor.
- Dzień dobry panno Granger. - uśmiechnął się.
- Dzień dobry, profesorze.
- Panie, Malfoy. - zaczęła profesor McGonanall. - Prosiłamby, abyś...
- Spokojnie, Minervo. - machnął ręką Dumbledore. - Chłopiec może zostać, i tak pewnie panna Granger mu o wszystkim powiedziała.
Profesor puścił dziewczynie oczko.
- Coś przynieść? - spytała pielęgniarka.
- Prosiłbym o sok z dyni. - uśmiechnął się. - Minervo?
- Nie, dziękuje. - odpowiedziała.
- Piwo Kremowe? - zaśmiał się Draco.
- Coś ty myślał! Tutaj jakiś pub czy co!? - oburzyła się i odeszła mamrocząc coś pod nosem.
Dumbledore odprowadzał ją wzrokiem.
- Więc... - odwrócił wzrok do dziewczyny. - Opowiedz mi najlepiej ze szczegółami całe zdarzenie, swoje sny...
Hermiona zaczęła ponownie opowiadać tak jak wtedy, kiedy wrócili z Dworu, lasu i tej całej podróży. Teraz o dniach spędzonych w szpitalu i snach. Kiedy historia dobiegła końca, nie zauważyła, że już dawno przyszła Pomfrey a Dumbledore już wypił swój sok.
- Kochana, pamiętasz, jak mówiłam, abyś wzięła półtorej łyżki? - spytała niepokojąco pielęgniarka.
- No... Coś mi świta prze pani.
- A ile wzięłaś?
Hermiona się zamyślała. Ona jak ma taki wyraz twarzy, potrafi wykryć kłamstwo. Przynajmiej znalazła odpowiedź, po co były te butelki Venitaserum.
- Dokładnie to nie pamiętam. - zaczęła. - Nałożyłam jedną, a potem drugą i położyłam głowę na poduszce.
- O pół za dużo... - jęknęła Pomfrey.
- Poppy, wytłumaczysz nam na osobności?
- Oczywiście! Tutaj nie słychać żadnych rozmów. - wskazała wzrokiem.
- Zaraz wrócimy, panno Granger. - powiedziała McGonagall i wstała.
Profesor Dumbledore i McGonagall poszli za pielęgniarką. Rzeczywiście, nic nie było słychać, ani widać.
 Draco zastanawiał się nad jednym. On mógł przyczynić się do tej sytłacji. Ten proch... Tylko na głupią odpowiedź! Ale... Przecież mogło być przez to lekarstwo. Tylko, że ona wcześniej była okropnie zmęczona! Chciał siebie kopnąć, walnąć, uderzyć... Chciał krzyczeć z wściekłości i smutku. Mógł ją skrzywdzić. Mogła się nigdy nie obudzić, a wtedy znalazła by się u Munga. Łza zaczęła nalewać mu do oka.
- Draco... - szepnęła.
 Chłopak położył się obok niej, mając już łzy w obu oczach. Próbował je zatrzymać. Hermiona go przytuliła.
- Draco... - szepnęła ponownie.
- Jest Okej, jasne? - powiedział stanowczo.
- U mnie tak, a u ciebie? - spytała Hermiona.
 Czy u niego było okej? Wahał się co do odpowiedzi, ale cisza wystarczyła. Zaczęła lekko zamykać oczy, uśmiechnęła się. Nie usypiała z zmęczenia. Usypiała, bo było jej dobrze. Draco z nią zaczynał zamykać oczy.
                                                                        (...)
- Czy wy tego nie słyszeliście!? - tupała z wściekłości Pansy. - Na Styks! Dlaczego on mnie nie kocha?
- Pansy, od kiedy interesujesz się mitologią? -
- Lepiej mi pomóżcie, a przypadkiem stanie się nagły wypadek. - uśmiechnęła się łobuzersko.
Dziewczyny popatrzyły na siebie niespokojnie. Ślizgona podeszła do okna zakączone kopułą.
Milicenta zebrała się na odwagę.
- Co, co z tym eliksirem? - spytała.
Pansy otarła oczy z paru łez o rękaw szaty.
- Kto pójdzie do któreś z Weaysleyów? - zaczęła śledzić dziewczyny zwrokiem. - Dafne!
- Yyy... Do którego? - spytała niepewnie Dafne.
- Skąd mam wiedzieć!?- krzyknęła. - Jednej z was nie ufam, ale każda niech pilnuje własnego zadka, jasne?
Tracey zrobiła to, czego nie powinna.
- Słuchaj, możesz je manipulować, ale na pewno nie mnie!
Milicenta podeszła do biurka i wyjęła jakiś pergamin i tusz aby udawać, że jest zajęta a Dafne zaczęła dokładnie ścielić łóżko, aby nie było żadnego zagięcia. Pansy wstała z parapetu i do niej podeszła. Może nawet zbyt blisko, ale jej twarz nie znaczyła nic dobrego.
- Lepiej wróć do Zabiniego, bo Malfoy jest mój! - groziła.
- Malfoy nie jest ani mój, ani twój, ani któreś z nas! - odparła. - Musisz się pogodzić, że wybrał szlamę! I ty chcesz takiego chłopaka! Po tobie się nie spodziewałam.
Ślizgonki zerknęły pół okiem na kłócące się dziewczyny.
- Słuchaj. - wzkazywała na nią palcem. - Zyskałaś nowego wroga, a to nie wróży nic dobrego. Nic dobrego dla ciebie.
Odepchnęła ją, ale nie sądziła, że pomimo jej nie aż takiej pięknej buźki jest silna.
- Z tym głupim zadaniem podbicia Draco, to twój problem, nie nasz, więc zostaw mnie oraz je. A do tych słów, to raczej mówiłaś o sobie, prawda? Dafne, nie ściel tego łóżka, i tak potem go zgnieciesz, a Snape zapomina o kontroli, nie chce mu się przecież sprawdzać.
Podeszła do Milicenty i wzięła taboret. Dafne podeszła i usiadła obok niej na krześle. Pansy kopnęła pobliższe książki i usiadła na łóżku. Dziewczyny spoglądały na nią i się śmiały.
- Chyba nie myślałaś, że pozwolę jej manipulować osoby na które popadnie? - zakpiła Tracey. - Ona nam nic nie zrobi, prędzej wywalą ją z Hogwartu.
 Nagle wpadł jakaś pierwszoklasista porządnie zdyszana.
- Dumbledore *wdech* kazał przekazać, *wdech* że przyjechał nowy *wdech* i jutro *wdech* w wielkiej sali *wdech* będzie ceremoniia *wdech* to bardzo...
- Nowy? - uśmiechnęła się Pansy.
- Tak. - odpowiedziała dziewczyna. - I...
- Czekaj, to chyba pierwsza przyjęta osoba w trakcie roku szkolnego! - zawołała Milicenta.
- No, a to chyba nie jest *wdech* pierwszoroczniak. - odparła. - Ja lecę dalej *wdech* ogłaszać. Miłego *wdech* wieczoru.
Trzasnęła drzwiami i wyszła.
                                                                       (...)
Wbiegła Ginny.
- Słyszeliście o nowym!?
- Właśnie drugoklasista wyszedł. - odpowiedział Seamus.
- Podobno to nie pierwszoroczniak! - Gryfonka wydała piskliwy głosik.
- Wow, Ginny, nie podniecaj się. - zaśmiał się Dean.
- Drugoklasista na przesyłki przerwam nam grę, teraz podniecona i piskliwa nastolatka, co jeszcze!? - Ron pacnął na łóżko.
- Bardzo śmieszne. - skinęła głową. - Jestem twoją siostrą, jagbyś zapomniał.
Gryfoni wybuchnęli atakiem śmiechu, tylko Ron stanął z łóżka.
- Ron, weź się uspokuj. - upomniał go Harry. - Grasz?
- Ech... No dobra. - odparł.
- Szachy Czarodziejów? - spytała dziewczyna.
- Nie. - odpowiedział Neville zajadając pączki.
- Grasz? - spytał Dean.
- Ale co to? - dopytała Ginny.
- Grasz!?
- No dobra! Ale co to?
- Kto był ostatnio? - spytał Harry.
- Ja. - odpowiedział Seamus. - Siadaj Ginny. Może być twoja kolej, jeśli Neville pozwoli ustąpić miejsca w kolejce.
- No spoko. - potwierdził biorąc kolejnego pączka.
- Harry, podaj! - zawołał Seamus.
Harry włożył rękę na półmetra do fioletowego, małego pudełeczka. Następnie włożył rękę do sakiefki i przeczytał:
Wyrecytuj minimum dwa zdania z jakieś bajki, piosenki lub wiersza
- Oo... - spojrzeli na siebie chłopcy.
- Dobra, łatwizna. - odparła. - Pewnego...
- Nie! - zawołał Dean.
Harry rzucił Seamu'sowi fasolkę.
- To nie są fasolki wszystkich smaków. - powiedział. - No dobra, są, ale nie ma tych złych. Czasem się zdarzają, ale rzadko. Jak przełkniesz fasolkę zdarzają się małe efekty uboczne które trfają tylko wtedy, jak usłyszy się prawdziwy śmiech.
- Zgadnij, kto to zrobił. - zaśmiał się Ron. - Dziękuj bliźniakom.
- Czekaj, jakie efekty? - spytała
- Nie ma nie ma! - upomniał Dean. - No dajesz.
 Ginny połknęła fasolkę. Zaczęła recytować fragment bajki. Nagle zaczęła warczeć jak pies. Gryfoni wybuchli śmiechem. Nagle wbiegła Lavender i Pravati.
- Słyszeliście!? - powiedziała zdyszana Lavender.
- O tym głupim uczniu? Tak. - odpowiedział wkurzony Ron.
- Nie to! - opowiedziały chórkiem dziewczyny.
- Hermiona! - zaczęła Pravati. - usnęła z Draco na łóżku szpitalnym. Widziałam, jak podeszłam zmienić kwiaty, a tu tak słodko!
 Gryfoni zostali zamurowani. Pączek Nevilla upadł na podłogę.

2 komentarze:

  1. 'Wypożycz go!'
    Jest też kilka literówek, ale to za pewnie z powodu szybszego pisania.
    Ogólnie historia ciekawa, czekam na kolejny rozdział.
    ps: Piękny szablon!
    http://letothers.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Mia Land of Grafic